65 rocznica powstania Warszawskiego czyli migawki z Wawki - subiektywny komentarz

Jestem w Warszawie. Przyjechałem cyknąć zdjęcia do serii, którą zaplanowałem sobie zrobić jakiś czas temu, a dokładniej przed wakacjami 2009 roku. Z racji tego, że mam dobrze określony cel do którego zmierzam to i udaję się w jego kierunku jadąc bez spiesznie rowerem. Tak rowerem. To jest mój środek lokomocji, wspomagany czasem koleją żelazną, ale nie odbiegajmy od tematu.

Jestem już praktycznie na miejscu. Zostało mi jeszcze jakieś 0,5 - 0,7 km. To jest jak nic biorąc pod uwagę fakt, że jeżdżę sporo więcej, ale znowu odbiegam od tematu.

Zaraz, zaraz... Coś nie tak. Widzę wojsko. Nie to nie wojsko to raczej partyzantka, czy coś w tym rodzaju. Fajnie. Nie jest to co prawda temat moich zaplanowanych zdjęć, ale skoro nadarza się okazja zrobić ciekawe foto to grzechem byłoby zrezygnować, tak więc robię kilka fot, ale w końcu muszę jechać dalej bo muszę zdążyć w określonym czasie jak chcę cokolwiek zrobić z tego co sobie zaplanowałem.

Zaplanowanym zdjęciom poświęcam tyle czasu ile czuję, że muszę poświęcić by mieć pewność, że zrobiłem to co chciałem zrobić i że wyczerpałem temat na tyle na ile mogę w tym czasie wyczerpać. Kiedy odnoszę wrażenie, że więcej już nic ciekawszego nie zrobię zabieram się z powrotem.

Jadę tą samą drogą, co przyjechałem, żeby wrócić tam, gdzie miałem nadzieję jeszcze cyknąć kilka fot.
Jak się okazuje to chyba był dobry pomysł. Staram się zorientować w sytuacji. Dowiedziałem się, że inscenizacji dziś ma nie być, za to będzie parę dni później w innym miejscu. Chwilę później przejeżdża samochód z oficerem III Rzeszy i dwa motory z przyczepkami w konwoju z kompletem pasażerów. Takie odniosłem wrażenie po tym jak pobieżnie strzeliłem okiem w ich kierunku. Chwilę potem słyszę huk i strzały z broni.

- Chyba coś spontanicznie zmieniło się w planach - słyszę od "swojego informatora". Nie wiadomo skąd już zebrał się spory tłumek ludzi dookoła. - Co za mentalność? - se myślę. Amerykanie momentalnie leżeliby już plackiem na ziemi, a Polak lezie jak najbliżej z ciekawości jeszcze stanie na czymś, żeby być wyżej i lepiej widzieć. Nic nie nauczyło ich pięć lat wojny i historia przepełniona przemocą okupantów i zaborców. Próbuję przecisnąć się, żeby być bliżej, ale staram się to zrobić tak, żeby się nie rozpychać na chama. Zazdroszczę w takich momentach tym co mają powyżej 1,90 m wzrostu, że też nie trafiłem na grupę Koreańczyków. Miałbym pole do popisu nad ich głowami, a tak... Muszę liczyć na ludzką wyrozumiałość starać się nie przeszkadzać zbytnio bo przecież każdy chce widzieć jak strzelają, rzucają granaty, petardy i świece dymne. Każdy chce zobaczyć jak to wybucha i jaki efekt daje. Popatrzeć na akcję.

Udaje mi się w końcu dotrzeć na pierwszą linię. Aparat mam na wierzchu. Teraz jeszcze byłoby fajnie kilka kadrów wyhaczyć. Trzeba się sprężać zanim akcja się skończy. Próbuję raz, drugi, trzeci, piąty, kolejny i nagle T R A C H. Czuję, że trafiłem w moment. Nie mam czasu oglądać kadru bo akcja jeszcze trwa. Barykada się broni, zrzut został przejęty przez naszych. W uszach sum od huku strzałów i wybuchów. Kilka fot strzeliłem.

Akcja się skończyła. Niemcy gratulują Polakom, Polacy Niemcom. Ci co przeżyli, ci co nie przeżyli też gratulują i cieszą się.

Przeglądam pobieżnie zdjęcia. Też cieszę się zarówno na ich widok jak i z samego faktu, że było mi dane trafić w to miejsce w tym czasie. Jestem zadowolony, dumny i przepełnia mnie wielka radość, że takie fajne foty zrobiłem. Pochwaliłem się to jednej, to drugiej osobie...
Czas przejrzeć zdjęcia - tym razem już na komputerze, wyselekcjonować, z deka obrobić i zrobić z nich galerię jak na dobre foty przystało...
W miarę jak przeglądam kolejne zdjęcia poziom mojego zadowolenia sukcesywnie spada. Dochodzę w końcu do tego zdjęcia co to niby miało być takim strzałem w dziesiątkę i zaczyna mnie strzelać jasna cholera...

Okazuje się, że nie tylko ja trafiłem w moment. W moment trafił też samochód, który co prawda widziałem jak przeglądałem zdjęcia w aparacie, ale doszedłem do wniosku wtedy, że go wyretuszuję i będzie spoko... Nie samochód mnie wkurza w tym momencie.

Skąd tam do jasnej cholery wzięli się cywile z XXI wieku? Jakaś grupowa teleportacja?... Warto wiedzieć, że w XXI wieku takie rzeczy będą opatentowane... W mordę rzesz... Sam samochód bym wyretuszował, ale z cywilami już się bujał nie będę... Pieprzę to - czarnym pieprzem! Co, nikt nie wiedział, że Pan Piotr może się z aparatem pojawić i należy wszystko tak zabezpieczyć, żeby same czyste kadry miał bo nie dość, że zaszczyca swoją obecnością to na dodatek jest łaskaw przyłożyć aparat do oka, wcisnąć spust migawki i to niejednokrotnie? Nikt o tym nie pomyślał?

Nie wyretuszuję tych zdjęć... Niech główne przesłanie, a zarazem sens tej potyczki będzie taki jaki jest teraz. Nie ma nic gorszego niż sraczka, która właśnie przycisnęła oficera III Rzeszy... Zobacz galerię zdjęć: migawki z Wawki